Relacja, 1. kolejka IV ligi: Iskierka Mirand Szczecin – Ina Goleniów 6:0 (2:0)
Kubeł zimnej wody na głowę – fatalny start sezonu 2024/2025.
Na dzień dobry z nowym sezonem Ina Goleniów zaliczyła zimny, a nawet lodowaty prysznic. Goleniowianie w spokoju przygotowywali się do rundy jesiennej, zaliczyli komplet zwycięstw w meczach kontrolnych, do zespołu przyszło kilku młodych, ciekawych zawodników. I choć do meczu otwarcia sezonu biało – zieloni przystępowali mocno osłabieni (brak kontuzjowanych Damiana Banachewicza i Kornela Seniuka, nieobecność Kacpra Tomaszewicza i Rafała Bulandy) i w eksperymentalnym zestawieniu, a dodatkowo grali z Iskierką Szczecin, która istotnie wzmocniła się przed sezonem… to raczej nikt nie spodziewał się takiego wyniku.
Ina przegrała 6:0, a mecz od samego początku układał się dla goleniowian fatalnie. By chociaż odnaleźć podobny wynik w wykonaniu biało – zielonych… trzeba cofnąć się do jesieni 2012 roku i czasów, gdy trenerem był Tomasz Gołaszewski, a Ina zaliczyła piorunujący początek sezonu – 10 porażek z rzędu, w tym 1:7 z Astrą Ustronie Morskie i 1:9 z Bałtykiem Koszalin. Misję ratowania IV ligi w Goleniowie przyjął potem Zbigniew Gumienny (dodajmy – misja zakończona powodzeniem), a żeby dodatkowo zobrazować, jak dużo czasu upłynęło od tamtego feralnego sezonu, zaznaczmy, że najlepszy strzelec Iny w zeszłym sezonie – Damian Banachewicz – miał 17 lat i dopiero wchodził do seniorskiej piłki.
Teraz oczywiście nic nie wskazuje na to, że będzie tak źle i cały powyższy akapit to historyczna ciekawostka. Niemniej, ten lodowaty prysznic być może przyszedł w… dobrym momencie. Czasami takie porażki są potrzebne, by za wysoko „nie odlecieć”, a Ina – powiedzmy to wprost, bez kurtuazji i owijania w bawełnę – w sobotę została sprowadzona na ziemię przez Iskierkę. Iskierkę, która pokazała, jak silną ekipą będzie w tym sezonie, głównie dzięki nowym twarzom, które z miejsca podniosły poziom zespołu. To, w połączeniu z kiepską dyspozycją Iny w tym meczu, dało szczecinianom pozycję lidera po pierwszej kolejce.
Goleniowianie od początku meczu mieli problemy z wyprowadzeniem piłki spod własnego pola karnego – pierwszy taki błąd przydarzył się już w 4 minucie, kiedy to Adam Trzaskowski najpierw stracił piłkę na przedpolu, a potem zdołał na szczęście ten błąd naprawić i przyblokować uderzenie zawodnika gospodarzy. W 7 minucie Iskierka wykorzystała przestrzeń na lewej stronie boiska i po podaniu z tamtej strefy z bliska do siatki trafił nowy nabytek zespołu ze Szczecina – Szymon Emche i było 1:0. Zaledwie dwie minuty później ponownie groźnie było w polu karnym Iny – po stałym fragmencie gospodarzom zabrakło dołożenia nogi na 5 metrze, a potem kolejny błąd przy wyprowadzeniu piłki zakończył się strzałem z około 10 metrów, który przeleciał obok bramki strzeżonej przez Adriana Hengera.
Ina odpowiedziała dwoma atakami. W pierwszym z nich Adrian Kranz sam się wygonił do narożnika pola karnego po prostopadłym podaniu od Norberta Rutkowskiego i nie oddał nawet strzału, a w drugim przypadku dobre interwencje zaliczyli obrońcy blokując uderzenia z pola karnego. W międzyczasie gospodarze wyprowadzali szybkie ataki skrzydłami, głównie swoją aktywniejszą, lewą stroną boiska – każdy z nich powodował spore zamieszanie w szeregach defensywy Iny. W 21 minucie po jednym z takich ataków z bliska pomylił się jeden z napastników Iskierki – na wślizgu dołożył nogę na 5 metrze, ale nie trafił bramkę. W 29 minucie Inę uratował Adrian Henger po tym, jak do dośrodkowanej piłki dopadł jeden z gospodarzy, trącił ją głową, a golkiper Iny końcówkami palców odbił futbolówkę na rzut rożny. Po nim było 2:0, a gola głową zdobył kolejny z letnich transferów Iskierki – Jakub Kuzko. Do końca pierwszej połowy gospodarze mieli jeszcze kilka okazji do zdobycia gola, ale albo mylili się w dogodnych sytuacjach i nie trafiali w bramkę, albo, jak już w nią trafili, to robotę robił Adrian Henger. Ina odpowiedziała jedynie strzałem głową Norberta Rutkowskiego po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Na drugą połowę w Inie doszło do trzech zmian i goleniowianie przejęli inicjatywę. W 51 minucie dobrą okazję miał Olegi Kurtanidze po dobrym podaniu od Igora Paszkowskiego, ale Gruzin z bliska trafił w bramkarza. Potem centymetrów zabrakło Marcinowi Mojsiewiczowi, by zamknąć dobre podanie z lewej strony boiska. Tych centymetrów w 58 i 70 minucie nie brakowało Bartoszowi Błaszczykowi. Zabrakło mu jednak czegoś innego, w tym przypadku ważniejszego – skuteczności. Nie wykorzystał dwóch niemal bliźniaczych okazji – podanie z prawej strony, kilka metrów od bramki, wystarczy dobrze dołożyć stopę. Niestety w obu tych przypadkach gole nie padły.
Kibice gości mogli liczyć na gola kontaktowego, który dałby jeszcze szanse na zdobycz punktową – Ina atakowała, miała przewagę i potrafiła wykreować sytuacje, aż do feralnej 77 minuty. Wtedy to Szymon Emche wygrał pojedynek z Adamem Trzaskowskim, wykorzystał kontakt z nim by się napędzić i przejąć prostopadłą piłkę, a potem nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Adrianem Hengerem. W 80 minucie sytuacja Iny z fatalnej przerodziła się w beznadziejną. Adrian Henger próbował powstrzymać napastnika gospodarzy i interweniował ręką poza polem karnym. Czerwona kartka i rzut wolny z 20 metrów, który ładnym strzałem wykorzystał Paweł Olejnik i było 4:0. Wiktor Ptak wprowadzony do bramki Iny zaliczył z nią pierwszy kontakt, wyjmując ją z siatki. A to nie był jeszcze koniec tego fatalnego dla biało – zielonych dnia.
Grająca w osłabieniu Ina próbowała atakować, a Iskierka miała dzięki temu więcej miejsca i możliwości do wyprowadzania groźnych kontr. I tak po jednej z nich z interwencją zdążył jeszcze Adam Trzaskowski, ale w doliczonym czasie obrońca Iny nie był już tak skuteczny i sprokurował rzut karny. Kacper Tokarewicz wykorzystał jedenastkę i było 5:0. Dwie minuty później mecz spuentował kapitalnym uderzeniem w samo okienko z około 20 metrów Gracjan Matuszak. Gol ten z pewnością będzie kandydował do miana bramki kolejki.
Po takim szokującym wyniku pozostaje nam wierzyć w kilka znanych i popularnych powiedzeń: pierwsze śliwki robaczywki, pierwsze koty za płoty, prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, tylko po tym jak kończą itd. A szansa na rehabilitację przyjdzie bardzo szybko – już w czwartek do Goleniowa przyjedzie Orzeł Wałcz, a w niedzielę biało – zieloni zagrają w Choszcznie z miejscową Gavią. Trzeba wymazać z głów to, co stało się w Szczecinie i wrócić na właściwą ścieżkę.
ISKIERKA MIRAND SZCZECIN – INA GOLENIÓW 6:0 (2:0)
Bramki: Szymon Emche (7’, 77’), Jakub Kuzko (30’), Paweł Olejnik (83’), Kacper Tokarewicz (90+1’ – rzut karny), Gracjan Matuszak (90+3’)
Czerwona kartka: Adrian Henger (80’ – za interwencję ręką poza polem karnym)
INA: Adrian Henger – Piotr Winogrodzki, Tomasz Borucki, Adam Trzaskowski – Łukasz Szymfeld (83’ Wiktor Ptak), Patryk Lubośny (46’ Igor Paszkowski), Denys Kushnir, Bartosz Błaszczyk (80’ Marcel Keck) – Norbert Rutkowski (46’ Olegi Kurtanidze), Adrian Kranz (68’ Fabian Górny), Daniel Mojsiewicz (46’ Marcin Mojsiewicz)