Relacja, 14. kolejka IV ligi: INA Goleniów – Orzeł Wałcz 5:0 (2:0)

Pewnie, wysoko i efektownie – Ina lepsza od Orła!

Przed sobotnim meczem Iny Goleniów z Orłem Wałcz nie trudno było wskazać faworyta. Biało – zieloni mieli za sobą serię 5 zwycięstw z rzędu, ich rywal z kolei przegrał w ostatniej kolejce przed własną publicznością z czerwoną latarnią ligi – Unią Dolice. Przedmeczowe przewidywania spełniły się na boisku. Ina przez zdecydowaną większość meczu dominowała i ostatecznie wygrała aż 5:0, choć był moment, w którym Orzeł mógł złapać kontakt i przywrócić sobie nadzieję na wywiezienie z Goleniowa punktów. Ale… po kolei.

Biało – zieloni przystępowali do tego meczu nieco osłabieni. Z kontuzjami borykali się Olegi Kurtanidze i Kacper Tomaszewicz, a za kartki pauzować musiał z kolei Adam Trzaskowski. Z drugiej strony, goście przyjechali do Goleniowa bez Daniela Popiołka, który również przed tygodniem się „wykartkował”. Pierwsze minuty pokazały, że goleniowianie nie weszli najlepiej w mecz i to goście pierwsi zaatakowali. Dwukrotnie strzelili na bramkę Adriana Hengera, korzystając z błędu w ustawieniu defensywy oraz straty przy wyprowadzeniu piłki. Mało tego, w 9 minucie spotkania piłka wylądowała w siatce bramki Iny. Gola jednak słusznie nie uznano – strzał został oddany po rzucie sędziowskim przez zawodnika, któremu piłkę przekazał arbiter, co jest niezgodne z przepisami.

Ta sytuacja otrzeźwiła gospodarzy i już 3 minuty później biało – zieloni objęli prowadzenie. Do piłki tuż przy linii końcowej z lewej strony boiska dopadł Ilia Sulaiev i idealnie dośrodkował na głowę wbiegającego Rafała Bulandy, który strzałem głową z bliska trafił na 1:0. W 16 minucie Orzeł mógł odpowiedzieć, ale zawodnik gości nie trafił w światło bramki sytuacyjnym strzałem z okolic linii pola karnego. W 20 minucie Ina wymieniła szybko kilka podań i wyszła spod własnej bramki. Akcja została finalnie zatrzymana dopiero na 5 metrze od bramki, kiedy to kolejne podanie Ilii Sulaieva tym razem zostało przecięte przez wracającego defensora gości. W 26 minucie po zamieszaniu w środku pola goście przejęli piłkę, po czym ładnym uderzeniem z dystansu popisał się jeden z zawodników Orła, ale te nieznacznie minęło słupek.

W 31 minucie Ina podwyższyła prowadzenie. Piotr Winogrodzki popisał się dobrym prostopadłym podaniem do Damiana Banachewicza, a ten spróbował w sytuacji sam na sam technicznym lobem pokonać wychodzącego z bramki Edwina Odolczyka. Bramkarz piłkę odbił, ale ta mimo to wpadła do bramki – 2:0. Kilka minut później Rafał Bulanda zaliczył dobrą interwencję pod własnym polem karnym. Niestety, po chwili stracił piłkę przy chorągiewce, a goście posłali dobre podanie na 11 metr, skąd fatalnie spudłował nabiegający napastnik Orła.

W ostatnich minutach pierwszej połowy Ina mogła mówić o ogromnym szczęściu – to te minuty, jak wspominano we wstępie relacji, mogły przywrócić przyjezdnych do tego meczu i wlać w nich nadzieję na osiągnięcie tego dnia dobrego rezultatu. Najpierw piłka po świetnym uderzeniu z rzutu wolnego trafiła w poprzeczkę. W ogromnym zamieszaniu w polu bramkowym do piłki dopadł jeden z zawodników gości, ale kapitalnie nogami interweniował Adrian Henger. Po chwili, po dośrodkowaniu z lewej strony boiska strzał głową z najbliższej odległości z ostrego kąta wylądował na słupku. Ina odpowiedziała groźną kontrą i strzałem z kilkunastu metrów Tomasza Boruckiego, jednak z interwencją zdążył jeden z obrońców i podbita przez niego piłka wyleciała poza boisko. 

Druga część meczu to dominacja Iny. Już w pierwszych minutach po przerwie biało – zieloni mieli okazję z rzutu wolnego z około 20 metrów, ale piłka zatrzymała się na murze. W 50 minucie ta zatrzymała się ponownie, ale w bramce gości. Adrian Henger podał do Łukasza Szymfelda, a ten przeprowadził rajd niemal przez całe boisko, mijając po drodze rywali, po czym wyłożył piłkę Piotrowi Winogrodzkiemu, który dopełnił formalności – 3:0. Po chwili okazję na swojego drugiego gola w tym meczu miał Damian Banachewicz, ale po podaniu z prawej strony od Bartosza Błaszczyka nieczysto trafił w piłkę i Edwin Odolczyk poradził sobie z tym strzałem. Po kilku minutach Banachewicz próbował jeszcze raz po indywidualnej akcji i podaniu od Łukasza Szymfelda, ale tym razem przegapił dobry moment na oddanie uderzenia. W międzyczasie goście mieli okazję po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego i strzale głową, ale Adrian Henger nie musiał nawet interweniować.

W 65 minucie swoją okazję miał Denys Kushnir. Po podaniu od Piotra Winogrodzkiego uderzył z około szesnastu metrów, ale trafił w golkipera gości. Kilka minut później ponownie skrzydłem rywalom uciekł Łukasz Szymfeld. Po jego akcji i późniejszym uderzeniu z pola karnego Edwin Odolczyk odbił piłkę, a dobitka Piotra Winogrodzkiego skończyła w siatce. Niestety dla Iny, sędzia boczny podniósł chorągiewkę i było dalej 3:0. Nie minęły dwie minuty, a Winogrodzki ponownie miał okazję po dośrodkowaniu Ilii Sulaieva, ale po walce na 8 metrze od bramki obrońca zdołał podbić piłkę i goleniowianie mieli tylko rzut rożny. Goście odpowiedzieli prostopadłym otwierającym podaniem, które przeciął Dominik Pałejko, co nie zakończyło jednak akcji. Zrobiło to silne uderzenie z ostrego kąta, które wylądowało na bocznej siatce od jej zewnętrznej strony. W 75 minucie swój bardzo dobry występ golem powinien spuentować Łukasz Szymfeld. Tomasz Borucki prostopadłym podaniem wyprowadził go na czystą pozycję, ale Szymfeld w sytuacji sam na sam nie trafił nawet w bramkę.

Po chwili kolejna doskonała sytuacja Iny została zmarnowana. Szybka, składna akcja prawą stroną skończyła się dobrym podaniem Bartosza Błaszczyka na 5 metr, ale nabiegający na piłkę Adrian Kranz nie zdołał wpakować jej do siatki. To udało mu się po chwili – miękkie, techniczne zagranie Łukasza Szymfelda skończyło się sytuacją sam na sam. Kranz podbił sobie piłkę nad wychodzącym z bramki Edwinem Odolczykiem, po czym trącił ją w powietrzu i wpakował do siatki obok próbującego ratować całą sytuację obrońcy. Ina się nie zatrzymywała i po kolejnej chwili dobrego podania z prawej strony nie wykorzystał Marcin Mojsiewicz, nie trafiając w piłkę na 5 metrze. W 80 minucie Rafał Bulanda powtórzył to, co zrobił nie tak dawno w meczu z Odrą Chojna. Poszedł za akcją po odbiorze piłki, po czym został powalony w polu karnym. W odróżnieniu od wydarzeń sprzed tygodnia sędzia tego nie odgwizdał. Bulanda ledwo co zdołał zebrać się z ziemi, a już mógł skorzystać z dobrego dośrodkowania z lewej strony boiska, ale nie trafił głową.

Goleniowianie kontynuowali ataki. W 84 minucie po strzale z rzutu wolnego z dobrej odległości piłka po raz kolejnym w tym meczu odbiła się od muru. Minutę później znów odbiła się od zawodnika gości, ale tym razem wpadła do siatki – po podaniu Adriana Kranza z prawej strony pola karnego Mojsiewicz znalazł się w dobrej sytuacji i strzelił, co po wspomnianym rykoszecie skończyło się golem na 5:0. Ciężko stwierdzić z całą pewnością, komu należy zaliczyć to trafienie. Goście do końca meczu próbowali jeszcze zdobyć honorowego gola – jedną z ich groźnych akcji goleniowianie powstrzymali w ostatniej chwili w okolicy dziesiątego metra, a strzały mijały bramkę Iny lub Adrian Henger je wyłapywał. Finalnie, to i tak Ina zmarnowała lepszą sytuację – w 89 minucie po podaniu z prawej strony z najbliższej odległości nie trafił Tomasz Borucki.

Szóste zwycięstwo z rzędu goleniowian stało się faktem. Ina jest w gazie, ale w najbliższą sobotę ten gaz trzeba będzie wcisnąć do tzw. dechy. Biało – zielonych czeka pojedynek ciężkiego kalibru – Gwardia w Koszalinie. Ostatnia wizyta w tym miejscu, niemal równo 2 lata temu, skończyła się remisem 1:1 po świetnej pierwszej połowie i golu Damiana Banachewicza. Tamtego sezonu i tak z wielu względów zbyt dobrze w Goleniowie się nie wspomina. A tym razem będzie trudniej – gwardziści mieli wtedy nie najlepszy okres, a dziś to główny faworyt do awansu, z kilkoma znanymi nazwiskami w kadrze, na czele z Michałem Masłowskim, byłym reprezentantem kraju, reprezentującym barwy m.in. Legii Warszawa. W 14 meczach Gwardia straciła tylko cztery bramki, a dwie z nich strzeliło Wybrzeże Rewalskie Rewal, które niespodziewanie wywiozło z Koszalina 3 punkty. A to z kolei oznacza, że można z tym zespołem powalczyć. Na to liczymy i my.

INA GOLENIÓW – ORZEŁ WAŁCZ 5:0 (2:0)
Bramki: Rafał Bulanda (12’), Damian Banachewicz (31’), Piotr Winogrodzki (50’), Adrian Kranz (77’), bramka samobójcza (86’)

INA: Adrian Henger – Igor Paszkowski, Rafał Bulanda, Patryk Pałka (56’ Dominik Pałejko) – Bartosz Błaszczyk, Patryk Lubośny, Tomasz Borucki, Ilia Sulaiev (78’ Marcin Mojsiewicz) – Łukasz Szymfeld (78’ Szymon Dymon), Piotr Winogrodzki (73’ Adrian Kranz), Damian Banachewicz (62’ Denys Kushnir)

ORZEŁ: Edwin Odolczyk –  Konrad Trzmiel, Marek Hermanowicz, Jakub Jaworek (73′ Maciej Michalik), Szymon Bezhubka, Wojciech Suślik, Cezary Burak (70′ Vincenzo Riccio), Jakub Kraszkiewicz, Patryk Ściurkowski (60′ Paweł Wegner), Maciej Tomaszewski (60′ Maciej Dziekański), Konrad Mularczyk