Relacja – 25. kolejka: INA Goleniów – Biali Sądów 4:3 (2:1)

Wielkie emocje i niezwykle ważne zwycięstwo z Białymi

Dla Iny w tym sezonie nie ma już meczów o nic. Każdy punkt, każde zwycięstwo będzie na wagę złota. Tym bardziej takie, jak w meczu z Białymi Sądów. Zespół ten przez wielu, jeszcze w zeszłym sezonie, jako beniaminek IV ligi, postrzegany był jako ciekawostka. Dziś nikt już ich tak nie nazywa. Biali to solidna, silna drużyna, która każdemu w tej lidze może sprawić problemy. Pamiętajmy jednak, że Ina też jeszcze niedawno taką była i teraz walczy o powrót do swojego statusu. W sobotę biało – zieloni stanęli na wysokości zadania i wygrali po bardzo emocjonującym meczu 4:3, a oliwy do ognia na boisku, jak to ostatnio często bywa, dolewał jeszcze arbiter. Dwie czerwone kartki i kilka niezrozumiałych decyzji, do tego kontrowersje przy dwóch golach. Po prostu – działo się.

W środę goleniowianie rozegrali niezwykle wymagający mecz pucharowy ze Świtem Szczecin. Można było mieć wątpliwości, czy sił wystarczy również na sobotę, ale po końcowym gwizdku trzeba powiedzieć, że biało – zieloni dali radę. I to w sposób imponujący. Początek spotkania w ich wykonaniu był jednak nieco nerwowy. Kilka błędów w wyprowadzeniu piłki i ustawieniu w defensywie spowodowało podniesienie ciśnienia w formacji obronnej, ale na szczęście gospodarzy, Biali nie potrafili wykorzystać okazji – brakowało im zdecydowania i ostatniego podania. W 13 minucie swoją szansę w polu karnym miał Michał Łukasiak, ale po rzucie rożnym nie trafił z woleja w piłkę i o mały włos nie skończyłoby się to sytuacją gości, ale dobrą interwencją kontrę gości zatrzymał jeden z wracających zawodników Iny. W 16 minucie po kolejnym stałym fragmencie i dośrodkowaniu Kacpra Tomaszewicza, najsprytniejszy na 3 metrze był Tomasz Borucki i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.

Nie minęły dwie minuty od zdobycia bramki, a Biali mogli doprowadzić do wyrównania. Najpierw w polu karnym napastnik gości szukał faulu Rafała Makarewicza. Zamiast rzutu karnego, Biali po chwili mieli rzut rożny, a po nim zakotłowało się w szesnastce. Goleniowianie wybili piłkę, ale nie oddalili zagrożenia – po faulu Biali mieli jeszcze szansę z rzutu wolnego, ale dobrą interwencją popisał się Adrian Henger. W odpowiedzi Ina szybko wyprowadziła kontrę, ale Kacper Sznałbel przegrał pojedynek biegowy z obrońcą gości. W 30 minucie Inę dwukrotnie ratował Adrian Henger. Najpierw zbił do boku strzał z dystansu, a potem obronił jeszcze dobitkę z bliska Sebastiana Inczewskiego. Nieco później Piotr Winogrodzki miał szansę na gola, ale na 25 metrze dobrym wyjściem uprzedził go Mateusz Bednarski. W 37 minucie kibice mogli być świadkami powtórki z pierwszego gola – kolejne dośrodkowanie Kacpra Tomaszewicza spadło na 3 metr, ale Igor Paszkowski nie zdołał dobrze dostawić nogi.

W 39 minucie Ina podwyższyła prowadzenie. Po wrzucie z autu kilku zawodników gości skoczyło do główki, czym wyraźnie sobie przeszkodziło. W efekcie, piłka spadła pod nogi Michała Łukasiaka, który uderzył z bliska, niezbyt silnie i nieczysto, ale mimo to, golkiper Białych nie zdołał odpowiednio zareagować i było 2:0. W 43 minucie Ina przeprowadziła dobrą akcję prawą stroną. Niezłe zagranie z prawej strony od Marcina Mojsiewicza na 5 metr w kierunku Tomasza Boruckiego i Kacpra Tomaszewicza zostało jednak zatrzymane. Piłka dość szybko przeniosła się na drugą stronę boiska, ale Maciej Więcek zagrał niedokładnie na prawej skrzydło. Piłkę przejął Kacper Sznałbel i od razu ją stracił, czym napędził akcję gości. Ostatecznie piłka trafiła do Sebastiana Inczewskiego, który najpierw przegrał pojedynek z Adrianem Hengerem, a potem po dobitce, piłka zatrzymała się na poprzeczce. Do futbolówki dopadł jeszcze Kamil Błaż i z bliska wpakował piłkę do siatki. Pytaniem otwartym jest to, czy Sebastian Inczewski w momencie podania nie znajdował się na pozycji spalonej. Niezależnie od tego, taki obrót spraw zwiastował emocjonującą drugą połowę meczu.

A ta zaczęła się od kolejnej kontrowersji. W niegroźnej sytuacji, w środku pola faulował Patryk Lubośny i ku zdziwieniu wielu obserwatorów otrzymał żółtą kartkę. Jako, że wcześniej jedną już ujrzał, to goleniowianie do końca meczu musieli grać w dziesiątkę. Sytuacja ta podgrzała atmosferę meczu i do ostatniego gwizdka było gorąco. Czerwoną kartkę w drugiej połowie zobaczył również trener Iny Kamil Twarzyński. Niestety, arbiter pogubił się w prowadzeniu tego meczu i nie karał jednakowo obu drużyn. W 80 minucie z boiska powinien zostać wyrzucony Mateusz Bednarski za atak na Kamila Zaborowskiego, który… rozgrzewając się za linią boczną nie zatrzymał piłki i łaskawie nie podał jej szarżującemu w jego kierunku golkiperowi Białych (zdarzenie widoczne od 35 minuty na filmie: https://tv.zzpn.pl/player/1771/ina-biali-2022-2021-2.html). Kontrowersji było jeszcze kilka, w tym choćby atak na interweniującego Adriana Hengera, który w ostatnich dniach nie ma szczęścia i kilka ciosów już przyjął. My naprawdę nie chcemy narzekać na sędziowanie, ale nie sposób przejść obok tego obojętnie – chcemy grać w piłkę na równych, sprawiedliwych zasadach. Nic więcej. Niestety, ostatnio jest z tym niemały problem. Sytuacje, które wymieniamy są z gatunku czarno – białych. Tu nie ma pola do interpretacji, jak w przypadku choćby zagrań ręką.

Niezależnie od sytuacji pozasportowych, sytuacja Iny stała się trudna. Goleniowianie cofnęli się, a Biali przejęli inicjatywę. W 57 minucie dobre dośrodkowanie udało się wyłapać Adrianowi Hengerowi. Po chwili, po akcji lewą stroną świetną szansę miał Sebastian Inczewski, ale spudłował z 11 metrów. Biało – zieloni musieli liczyć na indywidualne zrywy. I oczy kibiców zwrócone były przede wszystkim na Kacpra Tomaszewicza, Tomasza Boruckiego i Daniela Mojsiewicza. To oni mogli zrobić różnicę i trzeba powiedzieć, że każdy z nich tego dnia tę różnicę zrobił. Tomasz Borucki w 61 minucie przejął piłkę na 30 metrze, ruszył z nią przed siebie, wpadł w pole karne i został powalony przy końcowej linii. Rzut karny na gola zamienił Piotr Winogrodzki i gospodarze odetchnęli. Ale nie na długo.

W 64 minucie dobre dośrodkowanie w pole karne mógł wykorzystać Mateusz Piekarek, ale zabrakło mu centymetrów, by sięgnąć piłkę i zdobyć gola. W 70 minucie Biali po raz kolejny w tym meczu złapali kontakt. Po rzucie rożnym jeden z zawodników gości uprzedził pilnującego go obrońcę na krótkim słupku, przedłużył dogranie, a tuż przed linią bramkową piłkę próbował wybić Michał Łukasiak. Niestety dla Iny nie udało mu się to – po niefortunnej interwencji i trafieniu samobójczym zrobiło się 3:2. Ina jednak dość szybko odpowiedziała. Kapitalną, indywidualną akcję w środku pola przeprowadził Daniel Mojsiewicz. Otrzymał piłkę na 30 metrze od Iny, wziął na plecy jednego z zawodników gości, a po 40 metrowym biegu obsłużył podaniem Damiana Banachewicza, który nie pomylił się w sytuacji sam na sam i było 4:2.

Po stracie czwartego gola Biali opadli nieco z sił i nie atakowali już z takim przekonaniem. To Ina była groźniejsza. Najpierw bliski zdobycia gola był Igor Paszkowski, który zapędził się pod bramkę rywala, wpadł w pole karne i z ostrego kąta uderzył silnie, ale niecelnie. Po chwili swoją doskonałą szansę miał Damian Banachewicz. Jego uderzenie z dystansu z trudem odbił Mateusz Bednarski. Do piłki dopadł Maciej Żabicki i wycofał na 11 metr do Damiana Banachewicza, ale ten po raz drugi został powstrzymany przez golkipera gości. Na kilka minut przed końcem meczu kolejny raz dobrą akcją popisał się Daniel Mojsiewicz i płaskim strzałem z pola karnego próbował zaskoczyć bramkarza Białych. Ten jednak zatrzymał go dobrą interwencją, a Igor Paszkowski nie zdążył z dobitką. Biali dopiero w doliczonym czasie gry zaatakowali mocniej. Najpierw Sebastian Inczewski został zablokowany na linii pola karnego. Po chwili strzał z dystansu świetnie obronił Adrian Henger. W ostatniej akcji meczu goście zdołali zmniejszyć rozmiary porażki. Dośrodkowanie z prawej strony boiska z bliska strzałem głową kończył Tomasz Pustelnik. Kapitalną interwencją powstrzymał go jednak w tej sytuacji Adrian Henger i nogą odbił ten strzał. Piłka spadła pod nogi Rafała Makarewicza, który próbował wybić ją daleko poza pole karne, ale zamiast tego trafił w stojącego obok Kamila Błazia i w tych dość kuriozalnych okolicznościach, piłka wpadła do siatki. Nie zmieniło to jednak faktu, że trzy, niezwykle ważne punkty, zostały w Goleniowie.

INA GOLENIÓW – BIALI SĄDÓW 4:3 (2:1)
Bramki: Tomasz Borucki (16′), Michał Łukasiak (39′), Piotr Winogrodzki (61′ – rzut karny), Damian Banachewicz (77′) – Kamil Błaż (44′, 90′), Michał Łukasiak (70′ – sam.)

INA: Adrian Henger – Igor Paszkowski, Rafał Makarewicz, Michał Łukasiak, Kacper Sznałbel – Marcin Mojsiewicz (90′ Kamil Zaborowski), Patryk Lubośny, Tomasz Borucki, Daniel Mojsiewicz (90′ Kacper Królik), Kacper Tomaszewicz (85′ Maciej Żabicki) – Piotr Winogrodzki (68′ Damian Banachewicz)

BIALI: Mateusz Bednarski – Tomasz Pustelnik, Paweł Jabłoński (85′ Marcin Nitecki), Grzegorz Gicewicz (77′ Tomasz Królak), Aron Michalak (67′ Jakub Reszka), Kamil Błaż, Sebastian Inczewski, Kacper Błaż (52′ Eryk Tyszenko), Maciej Więcek, Mateusz Piekarek, Krystian Wójcik (85′ Bartosz Kulak)

Żółte kartki: Patryk Lubośny, Tomasz Borucki, Adrian Henger, Daniel Mojsiewicz, Igor Paszkowski (Ina) Mateusz Bednarski, Eryk Tyszenko, Marcin Nitecki (Biali)
Czerwone kartki: Patryk Lubośny (47′ – za dwie żółte), Kamil Twarzyński – trener Iny.