Sparing nr 2: Ina Goleniów – Mewa Resko 3:4 (0:1)

Druga porażka po szalonej końcówce

Ina Goleniów w swoim drugim meczu kontrolnym ponownie zeszła z boiska pokonana. Tym razem lepsza okazała się Mewa Resko, wygrywając w Goleniowie 3:4 (0:1). Był to pierwszy mecz na murawie goleniowskiego stadionu po ponad półrocznej przerwie, od 16 listopada 2019r., kiedy to Ina w specyficznych okolicznościach pokonała Kluczevię Stargard 4:1, a goście kończyli mecz w 9. We wczorajszym pojedynku, w końcówce emocji również nie zabrakło.

W pierwszej połowie Ina, przynajmniej na papierze, wyszła w mocniejszym ustawieniu. Obie drużyny w ciągu tej części meczu stworzyły sobie kilka szans na zdobycie goli. W Inie najgroźniej było po sytuacjach, jakie miał Patryk Sobański. W 10 minucie nie wykorzystał on dobrego podania od Michała Jarząbka na 11 metr. Drugą szansę miał pod koniec pierwszej połowy, kiedy to uderzył nieczysto z ostrego kąta z kilku metrów po podaniu od Igora Paszkowskiego. Ostatnia okazja wypracowana przez Filipa Kominka i Kacpra Tomaszewicza, po ogólnym zamieszaniu podbramkowym skończyła się za to dobrą interwencją golkipera Mewy na 5 metrze.

Goście z Reska byli groźniejsi w swoich poczynaniach. Goleniowianie od początku przygotowań testują nowe ustawienie w defensywie, co niestety jeszcze nie wychodzi najlepiej. W 15 minucie po błędzie w ustawieniu obrońców i niezdecydowaniu przy wyjściu z bramki Adriana Hengera, napastnik gości wpadł w pole karne i został sfaulowany przez golkipera biało – zielonych. Sędzia równie dobrze mógł tę akcję puścić, bo piłkę w siatce i tak umieścił jeden z zawodników Mewy, jednak arbiter, mimo wszystko cofnął akcję i wskazał na „wapno”. Po rzucie karnym zrobiło się 0:1. W 28 minucie kolejny błąd w defensywie Iny wykorzystali goście. Po prostopadłym podaniu, w sytuacji sam na sam, Adrian Henger zatrzymał szarżującego napastnika Mewy. Pod koniec pierwszej połowy, po dośrodkowaniu z bocznej strefy, goście ponownie byli bliscy zdobycia drugiego gola, ale strzał głową z 10 metrów minął bramkę Iny.

W drugiej połowie, podobnie jak w meczu z Jeziorakiem, trener Piotr Rast wymienił niemal cały skład. Na nieszczęście biało – zielonych, nie tylko to się powtórzyło. Rywal po 10 minutach drugiej połowy miał już 3 gole zapasu, w czym maczał swoje palce również arbiter tego spotkania. W 52 minucie przy wyprowadzeniu piłki spod własnego pola karnego, ostro zaatakowany został Łukasz Szymfeld. Po tym zdarzeniu musiał opuścić boisko ze śladami korków w okolicach piszczela, co zdaniem arbitra, nie kwalifikowało się do odgwizdania faulu. Goście przejęli piłkę, po czym wykorzystali przewagę pod bramką Iny i było 0:2. Przez następne 3 minuty Ina grała w osłabieniu, co poskutkowało powstaniem wolnych przestrzeni w bocznych sektorach. To z kolei wykorzystali zawodnicy Mewy, którzy po akcji prawą stroną i pewnym wykończeniu z około 10 metrów zdobyli swoją 3 bramkę w tym meczu.

W tamtym momencie wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty. Tym bardziej, że Mewa tworzyła sobie kolejne sytuacje pod bramką Iny. W 58 minucie po zbyt krótkim podaniu Kornela Klewina do Pawła Sobolewskiego, piłkę przejął napastnik Mewy, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Iny. Po chwili Klewin odkupił swoje winy i w ostatniej chwili przeciął płaskie podanie z prawej strony wzdłuż bramki i uratował Inę przed utratą kolejnego gola. W 70 minucie z kolei po strzale z kilkunastu metrów, dobrą interwencją popisał się Paweł Sobolewski.

W 75 minucie sygnał do ataku biało – zielonym dał powracający po długiej przerwie Maciej Żabicki. Po podaniu od Rafała Makarewicza z okolic narożnika pola karnego uderzył silnie na bramkę, a piłka po odbiciu od słupka wpadła do siatki. W 78 minucie w środku pola świetnie z piłką zabrał się Daniel Mojsiewicz. Piłkę dostał Piotr Winogrodzki i ładnym, technicznym strzałem z okolic szesnastki dał Inie kontaktowego gola. Ina poczuła krew, co skończyło się… szybką kontrą Mewy. Napastnik gości na lewej stronie zakręcił goleniowskim obrońcą i wyszedł na czystą pozycję, ale zatrzymał go Paweł Sobolewski. Dobitka z kolei zatrzymała się na poprzeczce, a biało – zieloni wybili piłkę z pola bramkowego. W odpowiedzi gra szybko przeniosła się pod bramkę Mewy. Damian Banachewicz ograł przy linii końcowej jednego z obrońców, po czym podał na 10 metr do Kamila Gibały. Jego strzał zatrzymał się jednak na defensorze gości. W 84 minucie zrobiło się 2:4. Mewa wyszła z kolejną kontrą, a po prostopadłym podaniu, pewnym strzałem obok słupka z kilkunastu metrów popisał się napastnik gości.

Zapał Iny po tym golu mógł zostać ostudzony. Tak się jednak nie stało i po chwili było już 3:4. Daniel Mojsiewicz znów zrobił swoje w środku pola – przejął piłkę, podał do Macieja Żabickiego na lewą stronę, a ten wyłożył piłkę Damianowi Banachewiczowi na 11 metr. Pewne wykończenie i znów Ina złapała kontakt. W ostatniej akcji meczu piłkę na nodze na miarę remisu miał Kamil Gibała. Dobre podanie krzyżowe od Rafała Bulandy wykorzystał Maciej Żabicki. Minął obrońcę na lewym skrzydle, po czym wpadł w pole karne i wycofał piłkę na 10 metr, ale strzał Gibały obił słupek i piłka opuściła boisko. Na tym mecz się zakończył, ale ostatnie 15 minut mogło przypomnieć, dlaczego Ina w ostatnich sezonach tak wysoko kończyła rozgrywki. W sobotę kolejny test przed biało – zielonymi. Tym razem rywalem Iny będzie Pomorzanin Nowogard. Początek spotkania na Stadionie Miejskim w Nowogardzie o godzinie 15.00.

INA GOLENIÓW – MEWA RESKO 3:4 (0:1)
Bramki dla Iny: Maciej Żabicki (75’), Piotr Winogrodzki (78’), Damian Banachewicz (86’)

Skład Iny (I połowa): Adrian Henger – Rafał Bulanda, Igor Paszkowski, Natan Wnuczyński – Patryk Lubośny, Patryk Sobański – Filip Kominek, Rafał Makarewicz – Kacper Tomaszewicz, Damian Banachewicz – Michał Jarząbek

Skład Iny (II połowa): Paweł Sobolewski – Patryk Pałka, Rafał Bulanda, Łukasz Szymfeld (Damian Banachewicz) – Kamil Gibała, Kacper Królik, Rafał Makarewicz, Daniel Mojsiewicz – Maciej Żabicki, Kornel Klewin – Piotr Winogrodzki