Relacja: Morzycko Moryń – INA Goleniów 0:8 (0:2)

Deklasacja Morzycka

Tytuł tej relacji jest nieprzypadkowy – trudno nazwać to, co wydarzyło się w sobotę w Moryniu pojedynkiem dwóch zespołów piłkarskich. Tak naprawdę, grał tylko jeden z nich, a to, co wyprawiało się momentami w okolicach i polu karnym zespołu z Morynia, przypominało nierówną walkę szóstoklasistów z licealistami. Różnica klas między drużynami była tak wielka, że po meczu, w którymi Ina zaaplikowała swojemu rywalowi 8 bramek, biało – zieloni mogą jedynie żałować, że nie strzelili ich dwa razy więcej.

Przed rundą rewanżową Morzycko przeżyło istny huragan – zespół w zasadzie się rozpadł, nie wiadomo było, czy przystąpi do rozgrywek oraz kto ewentualnie w Moryniu zagra. Sobotni rywal Iny jednak zebrał kadrę i, choć przegrywał, to w meczach przed własną publicznością potrafił się postawić faworyzowanemu Gryfowi Kamień Pomorski i Hutnikowi Szczecin. Oba mecze Morzycko przegrało 1:2, ale po dzielnej walce, której w sobotnim spotkaniu ewidentnie zabrakło. Ina w Moryniu robiła, co tylko chciała.

Pierwsze minuty spotkania pokazały, jak będzie wyglądał cały mecz. Już po 10 minutach mogło być 0:2. Po kilku wypadach biało – zielonych, zablokowanym uderzeniu z linii pola karnego Michała Jarząbka i niecelnej główce Kacpra Tomaszewicza, w 7 minucie najlepszej szansy nie wykorzystał Przemysław Stosio. Po fatalnym zachowaniu obrońców, znalazł się przed Krzysztofem Nazarukiem, ale trafił wprost w niego. Chwilę później dwie szanse miał kapitan Iny – Michał Jarząbek. Najpierw po podaniu od Daniela Mojsiewicza, w polu bramkowym zatrzymał go golkiper Morzycka, a kilkadziesiąt sekund później trafił do siatki, trącając piłkę tuż przed bramkarzem gospodarzy. Sędzia jednak podniósł chorągiewkę i gola nie uznał. W 11 minucie natomiast po świetnym podaniu za plecy wysoko ustawionej obrony z Morynia, przed idealną szansą stanął Filip Kominek, ale w kluczowym momencie zamiast strzału, szukał podania do biegnącego obok Michała Jarząbka. Zrobił to jednak niedokładnie i w Moryniu kibice nadal nie widzieli bramek.

Zmieniło się to w 19 minucie. Wtedy to rzut wolny z okolic pola karnego na gola zamienił Michał Jarząbek – uderzył płasko, precyzyjnie, obok muru. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. 5 minut później swoje szanse zmarnowali Damian Banachewicz po dobrym podaniu Kacpra Tomaszewicza z prawej strony i Daniel Mojsiewicz, którego obsłużył Filip Kominek. Pierwszemu zabrakło centymetrów do sięgnięcia piłki w polu karnym, a drugi uderzył z około 11 metrów nad poprzeczką. Potem główną rolę odgrywał Michał Jarząbek. Na przestrzeni 3 minut mógł zdobyć nawet 3 gole – dwa razy jednak, podobnie jak chwilę wcześniej Banachewicz, nie sięgnął piłki na przedpolu bramki Morzycka. W trzecim przypadku wymanewrował niemal całą defensywę z Morynia, po czym, na linii pola karnego, nieco poniosła go fantazja – przegapił dogodny moment na uderzenie i wdał się w kolejny, tym razem już nieudany drybling.

W 39 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale głową Piotra Winogrodzkiego, futbolówkę zmierzającą do bramki wybił jeden z obrońców. Kilkadziesiąt sekund później piłka wróciła jednak w pole karne, Damian Banachewicz wymanewrował dwóch obrońców i ładnym technicznym strzałem w samo okienko podwyższył prowadzenie Iny na 0:2. Tuż przed przerwą skrzydłowy biało-zielonych mógł i powinien zdobyć swojego drugiego gola w tym meczu, ale po podaniu od Piotra Winogrodzkiego przegrał pojedynek z Krzysztofem Nazarukiem. Do przerwy utrzymał się wynik 0:2.

To, co wydarzyło się w Moryniu po przerwie, przypominało pojedynek Sarmaty Dobra z Iną sprzed 4 lat. Wtedy Ina wygrała 11:0, a przeciwnik jedynie czekał na końcowy gwizdek, który pozwoli im już zejść z boiska, na którym ewidentnie w tym dniu nie czuli się najlepiej. Dość powiedzieć, że do 53 minuty, kiedy to Filip Kominek po podaniu z prawej strony podwyższył wynik na 0:3, Ina mogła zdobyć jeszcze 3 gole. Stuprocentowe okazje mieli kolejno: Michał Jarząbek, Filip Kominek oraz Przemysław Stosio. Gospodarze fatalnie się ustawiali, zostawiali kilometry wolnej przestrzeni na skrzydłach i w żaden sposób nie próbowali goleniowianom przeszkadzać. I tak, w 55 minucie, Damian Banachewicz minął dwóch zawodników na prawym skrzydle, dośrodkował w pole karne, a tam nożycami uderzył Kacper Tomaszewicz, jednak nie trafił w bramkę, choć zabrakło naprawdę niewiele. Chwilę później Banachewicz powinien mieć następną asystę, ale wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Natan Wnuczyński, zmarnował idealną okazję. Obrońcy rozstąpili się przed nim jak Morze Czerwone przed Mojżeszem, a najwyraźniej zszokowany tym faktem zawodnik biało – zielonych z około 10 metrów nie trafił w bramkę.

Następne 10 minut z przodu brylował Michał Jarząbek. W 59 minucie chciał być dobrym kolegą i kiedy dostał idealne prostopadłe podanie od Kacpra Tomaszewicza, mając przed sobą jedynie Krzysztofa Nazaruka, szukał podania do Damiana Banachewicza. Skrzydłowego Iny w ostatniej chwili zablokował wracający obrońca Morzycka. W 63 minucie kapitan Iny zaliczył w końcu asystę. Po jego indywidualnej akcji, formalności dopełnił Maciej Żabicki, wpychając z metra piłkę do bramki – 0:4. 2 minuty później znów Jarząbek poszalał, ale tym razem na lewym skrzydle. Po minięciu dwóch zawodników gospodarzy dośrodkował na 5 metr. Tam piłkę łapać próbował golkiper z Morynia, ale… cóż, nie wyszło mu to najlepiej. Wypuścił ją wprost na głowę wbiegającego Damiana Banachewicza, a ten wpakował futbolówkę do siatki. Sędzia boczny jednak dopatrzył się w tej sytuacji pozycji spalonej i wciąż było 0:4. Kilkadziesiąt sekund później Michał Jarząbek znów zabawił się z obrońcami Morzycka. Minął kilku z nich, wpadł w pole karne i uderzył prawą nogą z około 10 metrów, ale przestrzelił.

W 68 minucie idealną okazję zmarnował Igor Paszkowski. Z rzutu rożnego dośrodkował Damian Banachewicz, a kilka metrów przed bramką, kompletnie niepilnowany, znalazł się obrońca Iny. Miał czas, by skoczyć do pobliskiego sklepu Dino, zrobić zakupy, po czym rozstawić leżak i wypić herbatę. Ale efektu bramkowego i tym razem nie było – przestrzelił. Po 2 minutach, po raz kolejny w tym meczu, obrońcy gospodarzy rozłożyli przed biało-zielonymi czerwony dywan w okolicy swojej szesnastki. Tym razem chętnie z zaproszenia skorzystał najpierw Damian Banachewicz, a potem Przemysław Stosio. Ten drugi wpadł w pole karne, położył i minął bramkarza gospodarzy, po czym wycofał piłkę do Natana Wnuczyńskiego. W tej sytuacji gola jednak znów nie było – jeden z obrońców wyłamał się z konwencji i uniemożliwił zawodnikowi Iny oddanie celnego strzału.

W 72 minucie Morzycko zdołało coś stworzyć. Bezrobotna w tym meczu defensywa Iny zaspała – dwa prostopadłe podania skończyły się szansami Andrzeja Ogonowskiego. W pierwszym przypadku jego strzał z 16 metrów pewnie obronił Adrian Henger, a w drugim, w dużo lepszej sytuacji – sam na sam – nie trafił w bramkę.

Te dwie sytuacje rozdrażniły Inę. W ostatnim kwadransie biało – zieloni ruszyli jeszcze mocniej na gospodarzy i w końcu zaczęli być skuteczni. Najpierw, w 77 minucie Maciej Żabicki popędził prawą stroną, po czym skończył akcję pewnym strzałem – 0:5. W 79 minucie kolejną w tym meczu sytuację sam na sam wykorzystał Michał Jarząbek i zrobiło się 0:6. Po kolejnych 3 minutach było już 0:7. Tym razem w środku pola dobrze zachował się Daniel Mojsiewicz, podał między obrońców do Kacpra Tomaszewicza, a ten, po rękach wychodzącego golkipera miejscowych, podwyższył prowadzenie strzałem z kilkunastu metrów. Kilka minut przed końcem meczu Tomaszewicz zamienił się rolami i zanotował asystę, a po jego zagraniu z prawej strony z metra do pustej bramki piłkę skierował Michał Jarząbek. Po chwili sędzia zakończył ten nierówny pojedynek.

Ina zaliczyła najwyższe wyjazdowe zwycięstwo od 4 lat, kiedy to, jak wcześniej wspomniano, biało – zieloni rozbili w Dobrej Sarmatę aż 11:0. Taki wynik z pewnością może cieszyć, choć tak naprawdę w tym meczu mógł paść rekordowy rezultat – gdyby goleniowianie strzelili jeszcze kilka bramek, to nikt nie mógłby powiedzieć, że niesprawiedliwie. Klubowi z Morynia i jego zawodnikom z pewnością należą się brawa z uwagi na zebranie zespołu i przystąpienie do gry w rundzie wiosennej w tak trudnych okolicznościach. Nie można odmówić im chęci i woli walki, ale to, co pokazali na boisku w sobotę, w niczym nie przypominało zespołu, który nie tak dawno sprawił problemy Gryfowi czy Hutnikowi. Ostatecznie, Ina przejechała się po swoim rywalu i przed środowym meczem z Raselem mocno podkręciła swój bilans bramkowy. Mecz ten zostanie rozegrany, wyjątkowo, w Załomiu, na boisku tamtejszego Jezioraka o godzinie 12.00. W tym czasie w Goleniowie, na stadionie i w jego okolicach, trwać będą Archidiecezjalne Dni Młodych. Zapraszamy na to spotkanie – wstęp wolny!

MORZYCKO MORYŃ – INA GOLENIÓW 0:8 (0:2)
Bramki: Michał Jarząbek (19’, 79’, 87’), Damian Banachewicz (39’), Filip Kominek (53’), Maciej Żabicki (63’, 77’), Kacper Tomaszewicz (82’)

MORZYCKO: Krzysztof Nazaruk – Patryk Fryska, Andrzej Ogonowski, Marek Mularczyk, Jacek Pohorecki, Mateusz Głos (20’ Patryk Kalata), Maciej Lewandowski (60’ Mateusz Bugaj), Michał Kowalczyk, Patryk Kuzia (54’ Damian Bartel), Patryk Lorenc, Paweł Rząd

INA: Adrian Henger – Tomasz Borucki, Piotr Winogrodzki, Igor Paszkowski – Damian Banachewicz (76′ Nikodem Woźniak), Patryk Lubośny (60′ Maciej Żabicki), Daniel Mojsiewicz, Kacper Tomaszewicz, Przemysław Stosio (71′ Kacper Królik), Filip Kominek (54′ Natan Wnuczyński) – Michał Jarząbek

Żółte kartki: Patryk Kalata, Michał Kowalczyk, Jacek Pohorecki (Morzycko)